Pytanie w temacie właściwie retoryczne, ale...
Dorzucę tu coś ze swojej dziedziny: prawo autorskie w marketingu i reklamie. Agencja reklamowa zaprojektowała klientowi śliczne wydawnictwo, i jak przyszło do (już po druku, po wszystkim) przekazania klientowi wersji elektronicznej na wysoką rozdzielczość - agencja powiedziała, że... nie da fontów. Bo ma ograniczenie licencyjne... I co? Wielka wpadka nadzorującego zlecenie.
Nie wyobrażam sobie "marketingowca" (w bardzo szerokim znaczeniu tego słowa), który nie zna mechanizmów prawa autorskiego i prawa konkurencji, współpracując aktywnie z twórcami i obracając dziełami w celach komercyjnych. I nie zgadzam się z opinią jakiegoś wykładowcy (kilkanaście postów wcześniej w tym dziale), że "od prawa są prawnicy". Żyjemy w świecie, w którym tak się już po prostu nie da. Prawa trzeba się non-stop uczyć, nie ma rady...